Rano , dokładnie o 10 byłem już na lotnisku we Francji i wysiadałem z samolotu .
Pierwsze co przykuło moją uwagę to , śliczne dziewczyny .
Tak , wiem jestem okrutny , moja ukochana leży w śpiączce a ja patrze się na inne dupy .
Ale ona tak jakby nie żyje .
Więc od nikogo się nie dowie , jakby co .
Spojrzałem na mapę , miałem iść na ulicę Saint Cloud .
Popytałem kilku fajnych lasek o dokładną drogę .
Na szczęście , umiałem bardzo dobrze francuski .
Pogadałem jeszcze z nimi chwilkę , dałem im swój numer i poszedłem .
*
Znalazłem się na ulicy Saint Cloud , czekali tam na mnie miła rodzinka .
Gospodarz miał na imię Christophe , a jego żona Delphine .
Mieli trójkę dzieci , dwóch synów : Charles i Adalbert . Charles miał 18 lat , a Adalbert 16 .
I jedną naprawdę piękną córkę : Florence , miała 17 lat , tyle co ja .
Dom był duży , pomalowany był na biało .
Dużo okien , duże drzwi wejściowe , duży taras i ogólnie wszystko duże .
Cieszyłem się że jednak wyjechałem .
Ale wciąż po myśli chodziła mi Paisley , chociaż wiedziałem że to przez mnie ona leży w szpitalu , to jednak nie bardzo chciało mi się płakać jak na początku .
Wszedłem do mojego pokoju .
Po prawej stronie było 1 osobowe łóżko , od drzwi na wprost było okno , po lewej biurko i średniej wielkości fotel , a no i jeszcze nie wielka szafa .
*
Poszedłem na taras , jak już mówiłem był duży , było w nim kolorowo , dominował kolor zielony .
Kwiaty , krzewy , drzewa , siedzenia - tego tam było pełno .
Usiadłem na jednej z ławek , dosiadła tam do mnie Florence .
-Cześć Florence , co tam u ciebie słychać ? - zacząłem rozmowę , dokładnie się jej przyglądając .
Była piękna , niebieskie oczy , ciemne włosy , duże czerwone usta .
Cudo - pomyślałem .
-Wszystko dobrze - uśmiechnęła się .
Przegryzłem wargę , ciekawe jak całuje ? pomyślałem .
Z chęcią wtopił bym się w jej usta .
Ale , no tak ale , mam już dziewczynę .
Chociaż , na pewno się nie dowiedziała by o krótkim romansie .
Uśmiechnąłem się do niej .
-Masz chłopaka ? -wypaliłem z prostej pety .
Ona za to zmarszczyła czoło i nie wiedziała co odpowiedzieć .
-No powiedz szczerze , chcę wiedzieć czy mam jakiegoś rywala w tej sprawie - dodałem na zachętę z uśmiechem .
-EE , nie mam - pokiwała głową na znak ''nie'' i przybliżyła się do mnie nieco .
Teraz wiedziałem że ona też na mnie leci .
W tym momencie objąłem ją i pocałowałem na początku w policzek a potem wpiłem się w jej usta .
Całowała jeszcze lepiej od Paisley .
Nawet nie wiedziałem kiedy , znaleźliśmy się w moim pokoju całując się na łóżku .
Całowałem ją namiętnie i delikatnie odpinałem ostatni guzik z jej bluzki .
Rzuciłem jej bluzkę w kąt i zająłem się jej stanikiem .
On również powędrował w kąt .
Ona ściągała ze mnie koszule i spodnie .
Leżeliśmy prawie nago , ja miałem bokserki a ona tylko w majtkach .
Delikatnie ściągałem jej majtki , macając jej dupę .
Leżała na mnie i również ściągała ze mnie bokserki .
Przewróciłem się tak , że leżała na mnie .
Włożyłem swojego do jej cipy .
I robiliśmy to aż do tego momentu gdy do pokoju wszedł Charles i nie zaczął się ze mną bić .
-Co ty sobie wyobrażasz gnoju , nie będziesz posuwał mojej siostry ! - zaczął krzyczeć na cały dom i szarpać się ze mną .
-Chuj ci do tego co z nią robię ! - nie byłem dłużny do tego co powiedział i z całej siły walnąłem go w policzek pięścią .
-Uspokójcie się ! -próbowała nas rozdzielić Florence .
-Zabije gnoja ! - powiedział Charles i walnął mnie w szczękę .
Osłabiło mnie to i po chwili zemdlałem .
Obudziłem się okryty kocem i siedzący sam na sam z wkurzonym Charlesem i wystraszoną Florence .
-Słuchaj gnoju , nie powiem tego rodzicom , ale pod warunkiem że nie zbliżysz się więcej do Florence . - Charles wydukał przez złość .
Uśmiechnąłem się chamsko .
-To ty słuchaj , mam wolną wole i będę się dupczył z Florence ile będę chciał - byłem dumny że z moich ust padły takie słowa - a staruszką mów sobie co chcesz myślisz że ci uwierzą ?
Charles spojrzał na mnie swoją wysraną gębą .
Pokazałem mu fucka i uśmiechnąłem się .
*
O 22 leżałem w łóżku , już teraz sam .
Z Charlesem doszliśmy do układu że on nie powie staruszką a ja nie mogę się z nią spotykać .
Ale i tak go nie posłucham .
Gdy tak tam sobie rozmyślałem , zadzwonił mój telefon .
Odebrałem .
-Fred , jesteś tam ? - odezwała się zapłakana Victoria .
-No tak , co się stało ? - przestraszyłem się trochę , coś czułem że to nie będzie miłe .
-Paisley , Paisley nie żyje - wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem .
Zatkało mnie , normalnie mnie zatkało .
Coś we mnie pękło .
Otworzyłem usta a komórka spadła mi na podłogę .
Byłem w szoku .
Nie wiedziałem czy bić się czy płakać .
-Co ja kurwa zrobiłem ? - wykrzyknąłem i szybko zacząłem się pakować .
Paisley nie żyje , po głowie chodziło mi to jedno zdanie które powiedziała Victoria ,
Po 3 minutach byłem spakowany .
Wyszedłem jak najszybciej z tego domu , pobiegłem na lotnisko .
Samolot miał być za godzinę .
Wkurzony jeszcze bardziej poszedłem do łazienki .
Z kieszeni wyjąłem żyletkę i znowu się zaczęło .
Przejechałem raz po raz po skórze , nic nie pomagało .
Rany w moim sercu były za głębokie i za świeże .
Rzuciłem żyletkę w kąt i zacząłem ryczeć .
Prawdziwymi łzami .
Serce bolało mnie tak jak nigdy .
*
2 dni później .
Był pogrzeb Paisley , pogoda była ponura , bez słońca i bez deszczu .
Każdy płakał i każdego z przybytych gości bolało serce .
Tylko ja nie ryczałem , ale serce bolało mnie najbardziej ze wszystkich .
W kącu , straciłem jedyną osobą tak ważną w moim życiu .