Kolejne minuty i kolejne godziny , wprawiały mnie w coraz większy żal , do siebie .
Gdyby nie ja nie musiał bym tu siedzieć godzinami , rozmyślać chwilami , a co najważniejsze Paisley nie była by w śpiączce .
W kolejnych dniach , było coraz gorzej , nie odzywałem się do nikogo , no może oprócz rodziców Paisley , nie chodziłem do szkoły i nie byłem w domu już chyba od tygodnia .
Miałem tego już serdecznie dosyć ...
Ósmego dnia w szpitalu , Paisley leżała .
Ja patrzyłem się na te wszystkie urządzenia , przez które moja ukochana jeszcze żyje .
Na kroplówki i na te monitory , sprawdzające czy ona jeszcze żyje .
Wyszedłem do łazienki , usiadłem na kiblu i wyciągnąłem to , to co sprawiło mi wielką ulgę .
A mianowicie , żyletkę .
Napiąłem skórę ręki i skierowałem ostrze żyletki ku nadgarstku .
Przejechałem raz delikatnie , potem drugi , ostrzej .
Uwielbiałem ten dotyk , kiedy ciepła żyletka , rozcina krwawiącą już rękę .
To wprawiało mnie w lepszy humor , lecz nie tym razem .
Chyba , już za bardzo cierpiałem by , odczuwać ból .
-Co ja robię ! - znowu , znowu udowodniłem że nie mogę dotrzymać słowa .
Wkurzony , rzuciłem żyletkę na podłogę .
Ręka zaczęła mocniej krwawić , przez co na podłodze była niewielka kałuża z krwi .
Nagle , usłyszałem że ktoś wchodzi .
Przestraszyłem się i natychmiast podniosłem krwawą żyletkę i wytarłem podłogę .
Czułem że ten ktoś wchodzi do kabiny , więc szybko wyszedłem i nie zauważanie wyrzuciłem żyletkę do kosza .
Poszedłem do pokoju Paisley .
Nie było jej !
Natychmiast wyleciałem z pokoju i skierowałem się ku , pierwszej , lepszej lekarki .
-Nie ma jej ! - wykrzyknąłem zdenerwowany a jednocześnie zmartwiony .
-Ale kogo ? - lekarka spojrzała na mnie jak na jakiegoś debila .
-Paisley Noow !
-Pacjentka jest na badaniach . - wyjaśniła mi i poszła .
Odetchnąłem z ulgą , naprawdę się przestraszyłem .
Ale gdzieś mi tam umknęła nadzieja , że Paisley się wybudziła.
Dlatego że wiedziałem , że badania są bardzoo długie , poszedłem do domu .
Oczywiście , nikogo w nim nie było , z jednej strony się cieszyłem , przynajmniej nie będę musiał się z nimi kłócić . Moja mama była , cholerną striptizerką , znienawidziłem ją za to jak się o tym dowiedziałem .
Zawsze jak kumple do mnie przychodzili , robiła mi wstyd . Ale na szczęście zostało mi kilka z kumplów .
Z resztą zerwałem kontakt .
Mojego taty , prawdziwego taty , nie znam , podobno że wyjechał i już nie wrócił jak byłem małym gnojkiem .
Moja matka ożeniła się drugi raz z Kevinem , widziałem go chyba z 3 razy a są razem od ponad roku .
Nie mogę o nim dużo mówić , bo nie wiele o nim wiem .
Ale dość o rodzinie .
Poszedłem i wziąłem prysznic , ubrałem miękką niebieską koszule i lekko podarte dżinsy .
Wziąłem trochę kasy i kupiłem sobie coś do jedzenia .
Gdy nagle ktoś do mnie zadzwonił .
Byłem zmrożony , Paisley i badania , przypomniało mi się i szybko odebrałem .
-Halo ? - zacząłem niepewnie .
-Fred ? Dlaczego nie było cię dzisiaj w szkole ? - odezwał się głos mojej wychowawczyni .
-Bo nie .. - nie zdążyłem dokończyć zdania , bo ta się wtryniła :
-Nieważne , masz jutro przyjść do szkoły , mamy do ciebie ważną wiadomość ...
I , rozłączyła się .
Nie wiedziałem o co im chodzi , przecież ja nie mogę iść Paisley jest w szpitalu i nie mogę tak se poprostu wyjść ...
*
Paisley była znów na badaniach , postanowiłem że pójdę jednak do tej szkoły i dowiem się o co chodzi .
Szybszym krokiem , doszedłem do szkoły .
Wszedłem do sekretariatu .
-Dzień dobry , wczoraj pani Mrs.Oclock dzwoniła do mnie bo macie do mnie jakąś ważną sprawę.
- wypowiedziałem przy wejściu i oparłem się o stół .
-Fred od początku roku mówiłeś że chciałbyś wyjechać do jakiegoś innego kraju i poznawać ich kulturę - przy każdym wypowiedzianym słowie kiwałem głową na znak zgody .
-No i nadarzyła się taka okazja , Fred jeżeli twoi rodzice i ty sam się zgodzicie , możesz pojechać na tą wymianę uczniowską - w tej chwili mnie zatkało , no tak , zawsze chciałem pojechać na coś takiego , ale Paisley jest w szpitalu , i nie opuszczę jej .
-Fred , pamiętaj że jest tylko jedna taka wymiana , jak już pojedziesz raz to potem już nie można - no i tego mi brakowało .
Wyszedłem z tamtąd i poszedłem się przewietrzyć .
-Masz do jutra czas ! - powiedziała nauczycielka przy wyjściu
Nie no pięknie , z jednej strony muszę zostać z Paisley , a zaś z drugiej zawsze chciałem wyjechać i nadarzyła się okazja .
To naprawdę trudny wybór .
Kocham Paisley nad życie i oddał bym nawet samego siebie za nią .
Ale ta wycieczka , piękne widoki , to wszystko tak mnie podniecało że nie mogłem wybrać .
Nie , to jest za trudne .
Wymarzona dziewczyna czy wymarzona wymiana ?
Ty to pisałaś ?? Jeśli tak to jest super bardzo ciekawe :***
OdpowiedzUsuńhttp://alexisgot.blogspot.com/
o mama chciałabym pisać tak jak ty ja sobie o takim pisaniu mogę tylko pomarzyć
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo ciekawie piszesz. I na szczęście nie za długo, bo ja na blogach nie mam cierpliwości do czytania :D
OdpowiedzUsuńRadzę ci jednak, abyś zmieniła szatę graficzną.
http://kawiarenka-balladyny.blogspot.com/ Skom?
Ach... Śliczne i porywające opowiadanie. Rozkoszuję się każdą chwilą czytania jej... Kocham to! Zapraszam: http://dzien-z-zycia-wiski.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo dobre opowiadanie.Sama Chciałam napisać podobne bo też o dziewczynie przeprowadzającej się do NY.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga http://zzamknietymsercem.blogspot.com/
Szczerze mówiąc twój blog jest brzydki i nie ciekawy. A co do treści to naprawdę mi się nie podoba. Usuń bloga.
OdpowiedzUsuńNierealne w ****. Najpierw siedzi przy nieprzytomnej ukochanej, którą zna od tygodnia, przez osiem dni (nie śpiąc i prawie nie jedząc), a potem gdy ta się budzi i jest na badaniach, idzie sobie do domu. Poza tym we wcześniejszych rozdziałach Fred jest samotnikiem, nie ma przyjaciół, nikomu nie ufa, itp itd. Teraz ma kupli, masę ex (każdej ślubował dozgonną miłość tymi serduszkami). Jest tu pewna niekonsekwencja. Nikt, ani rodzina, ani szkoła się nim nie interesuje. "No dobrze zniknął na ten tydzień, nikt nie wie gdzie jest, ani co robi. Pewnie dorasta i tak sobie, ot znika". Zamiast przekazać mu przez telefon informacje o wymianie uczniowskiej, wychowawczyni każe mu się fatygować do szkoły. Na koniec wielki dylemat: czy zostać z ukochaną, która ledwo co wybudziła się ze śpiączki spowodowanej jego osobą podejrzewając ją o zdradę (w sumie zabawne, że nie spytał się Maxa z kim się całował, ani po prostu nie spojrzał kim jest ta dziewczyna, tylko poszedł zwalić ją ze schodów), czy wyjechać na wymianę uczniów i spełniać swoje marzenia. Czuć tu lekki egoizm. Albo uciekanie od problemów. Na pewno nie brzmi jak kochający chłopak, żałujący swojego impulsu.
UsuńSłowem wszystko to jest wyjątkowo nierealne.
Pozdrawiam
Czytając następny rozdział muszę wprowadzić korektę do tego komentarza. Wiem, że pewnie nikt tego nie przeczyta, ale muszę dać sprostowanie. Otóż błędnie zrozumiałam, że dziewczyna się obudziła. Przyznaję się bez bicia.
UsuńPozdrawiam
PS jeśli ktoś weźmie za hejt głośnie powiedzenie o błędach (a takich w opkach dużo; gdzieś jest jedno gdzie pielęgniarka szkolna mówi do ucznia "Gabu", a dyrektor cierpliwie czeka na nową uczennice kilka godzin). Więc nie ma się czego wstydzić - każdy popełnia błędy :p . Chce tylko, przedstawić rzeczy do poprawienia. Może ktoś zabłąkany to przeczyta i internet stanie się trochę lepszym miejscem.